Jeśli chce to daje radę

Nie pamiętam, jak wyglądał mój pierwszy portfel, ale jedno jest pewne: zawsze miałam w nim własne pieniądze. Pragnienie niezależności finansowej towarzyszyło mi od dziecka, dlatego bardzo wcześnie zaczęłam pracować. Pierwszą poważną pracę podjęłam podczas studiów, w trakcie wakacji. Byłam po drugim roku doradztwa zawodowego na UWM i w wakacje zatrudniłam się w warszawskiej firmie szkoleniowej „Centrum – nauka jazdy”. Przydzielono mnie do nowootwartego biura, jednego z sześciu biur w stolicy. Chyba nikt nie zadawał tyle pytań co ja, ale wiedza, którą chłonęłam niczym gąbka, zaprocentowała błyskawicznie. Nasze biuro rozrosło się najbardziej z całej szóstki, a ja niestety musiałam wracać na studia, z czego mój szef nie był zadowolony.

– A nie mogłabym pracować w Olsztynie? – zaryzykowałam śmiałym pytaniem.

– Proszę bardzo. Znajdź lokal i plac manewrowy – odpowiedział pewien, że zgasi tym mój entuzjazm.

Ja tymczasem podjęłam wyzwanie.

Za ostatnie pięćdziesiąt złotych wsiadłam w olsztyńską taksówkę i ruszyłam w miasto, którego nie znałam. Nie miałam tu ani rodziny, ani bliskich, poza znajomymi ze środowiska studenckiego. Pamiętam ulewny deszcz i porażkę przy pierwszej rozmowie o dzierżawę placu. Wtedy moim wybawicielem okazał się taksówkarz, który na widok mojej miny, powiedział tylko:

– Znajdę dla pani ten plac.

I znalazł, a ja  tydzień później przedstawiłam mojemu przełożonemu skrupulatny biznesplan, lokalizację placu i miejsce na biuro. Miałam zaledwie dwadzieścia jeden lat i samodzielnie tworzyłam olsztyńską filię warszawskiego „Centrum”. Zaś cztery lata później  zajęliśmy pierwsze miejsce w konkursie na najlepszy ośrodek szkolenia kierowców w Olsztynie.

Wraz ze zdobywanym doświadczeniem, przestała mi wystarczać niezależność finansowa. Chciałam się rozwijać, podejmować nowe wyzwania, a przede wszystkim dzielić się swoją wiedzą z innymi.

Dlatego 2013 r. ukończyłam studia podyplomowe z zakresu Zarządzania Funduszami Unijnymi i dwa lata później otworzyłam własną działalność – „Szkolenia-MS”. Dziś matkuję obu moim biznesowym dzieciom i  sprawiedliwie dzielę swoje zaangażowanie pomiędzy każde z nich.  Sprawnie działająca firma to dla mnie za mało – lubię, gdy wszystko kręci się na maksymalnych obrotach. Pusta sala szkoleniowa? Trzeba ją wykorzystać! Trenerzy z luką w grafiku? Warto dać im zajęcie!

Mój ostatni dyplom studiów z „Psychologii przywództwa” to dowód na to, że należę do kobiet, które chcą „więcej!”.  I wcale niekoniecznie dla siebie, ale również dla moich pracowników, dla osób, którym pomagam odnaleźć swoją ścieżkę zawodową i zdobyć nowe kompetencje.

Kiedy nie pracuję, z mężem wybieram się w podróż. Odwiedzanie innych zakątków świata to przede wszystkim spotkanie z ludźmi, którzy żyją zupełnie inaczej niż ja. To mnie fascynuje w egzotycznych kulturach – ich filozofia, światopogląd, styl życia. Moje TOP 3 to Kenia, Tajlandia i Włochy.

Z tamtej perspektywy nasz świat również wygląda zupełnie inaczej, ale po każdym z takich wojaży mam spotęgowany zapał do działania i wtedy wraca do mnie zdanie, które jest kwintesencją mojej pracy szkoleniowej i doradczej:

Jeśli ze szkolenia wyniesiesz choć jedną rzecz dla siebie – będziesz o nią bogatszy od wszystkich, którzy na nim nie byli.
***
tekst na stronę internetową Marleny Sobieskiej
www.szkolenia-ms.pl