Muzyka wibruje mu w kościach

Mógł być didżejem Mario albo DJ Mariusem, ale ludzie pokochali Worka. Ten mało efektowny pseudonim przyjął się jak żaden inny. Pewnie dlatego, że najlepiej odzwierciedla muzyczną wyjątkowość DJ Worka.

Dlaczego Worek?

Może dlatego, że nazywa się Mariusz Worotnik, a ten pseudonim przylgnął do niego jeszcze w czasach podstawówki.  Ale jeszcze bardziej dlatego, że to człowiek, który od dziecka słucha i kolekcjonuje muzykę najróżniejszych nurtów, a  jego zasoby są jak worek pełen dźwięków.
W tym worku kotłuje się zaskakujący mix – disco i alternatywa, house i rock, pop i folk . Bo on, jak mało kto – kocha wszystkie twarze muzyki. A deejayskie sety komponuje z takim wyczuciem, że publika otrzymuje to, czego najbardziej pragnie.

Najpierw była trąbka
Dj Worek to syn niebieskiego ptaka PRL – trębacza, dla którego muzyka i cygańskie życie były chlebem powszednim.  Jego pierwsze wspomnienie z dzieciństwa to twarz klauna, która pochyla się nad jego kołyską. Horror? Ale skąd!
Kilkuletni Mariusz uczestniczy w cyrkowym turnee po Polsce, ponieważ ojciec grywa tu w 40-osobowej orkiestrze w największych cyrkach Polski i nie tylko. Podczas nocnych występów dla dorosłych, gdzie można zobaczyć półnagą akrobatykę i kobietę w pełnym negliżu połykającą węża, jedynym, który ma chwilę, aby uśpić dziecko, jest właśnie klaun.

Od Niedźwiedzkiego do Beksińskiego
Artystyczne korzenie to tylko jeden z kilku fundamentów jego zawodu. Począwszy od setki winyli które ojciec przywozi z zagranicy, aby ich wspólnie słuchać,  we wczesnym dzieciństwie już na własną rękę odkrywa radiową Trójkę, a w niej dwa bieguny. Z jednej strony Listę Przebojów Niedźwieckiego, której słucha od pierwszego wydania, z drugiej zaś audycje Tomka Beksińskiego.
Między Queen a Joy Division , Michaelem Jacksonem  a The Cure chłonie brzmienia, które go fascynują bez reszty. Dlatego gdy kończy szkołę z tytułem: technik technologii drewna i nauczyciel zawodu , od razu wiadomo, że Adam Słodowy z niego nie będzie. Od płyt wiórowych woli płyty winylowe, więc kiedy dostaje pracę w Empiku na dziale muzycznym, czuje się jak ryba w wodzie.

Żyłka kolekcjonera
Pracując  jako kierownik działu muzycznego, sprawia, że olsztyński  Empik słynie z najlepszego asortymentu. W dobie przedinternetowej,  miewa klientów z Trójmiasta i Warszawy, którzy w Olsztynie zdobywają płyty, jakich u siebie nie mają: np. całą dyskografię Pink Floyd. Okazuje się, że jego muzyczna namiętność przekłada się na sprzedaż. Zostaje kierownikiem roku spośród 52 Empików w Polsce – właściwy człowiek na właściwym miejscu. Przy okazji realizuje się jako animator muzyki: organizuje spotkania z artystami, których trasa koncertowa biegnie przez Olsztyn,  namawia ich na pospisywanie płyt.
I gra, nieustająco gra.

Deejay  jak reżyser
Pierwsza deejayska robota trafia mu się jeszcze w szkole podstawowej, wtedy gra na dwóch szpulowych magnetofonach  – ZK 125 ,Kasprzaku mono  –  i adapterze, z którego wypada igła. Ten debiut  jest początkiem jego zawodu, który uprawia do dziś – bo muzyka wibruje mu w kościach. Od lat grywa w klubach Warmii i Mazur oraz całej Polski , gra na eventach i weselach, ma nawet włoski epizod we flagowej dyskotece Babaloo  Rimini we Włoszech.

Kiedy staje za konsolą, przeobraża się w reżysera, który od początku do końca czuwa nad dynamiką imprezy. Wie, jak rozkręcić, jak trzymać napięcie, kiedy zwolnić, a kiedy przyspieszyć – w jego graniu nie ma przypadków. Jest natomiast niebywała intuicja, która pozwala mu dobrać repertuar do gustów muzycznych gości.
Ci, którzy jeszcze o nim nie słyszeli, zawsze się dziwią:
– Deejay Worek? A czemu..  „Worek”?
Natomiast szerokie grono fanów z całej Polski, tylko się upewnia:
– Czy na 100% będzie grał Worek? Bo jak ostatnio u nas grał…

I tu zaczynają się długie opowieści o najlepszych imprezach ever.
Ale to już zupełnie inna historia.

tekst na stronę internetową:
www.muzycznaobsluga.pl