Ostatnie muśnięcie kończy dzieło

Ostatnie muśnięcie kończy dzieło

– Nie wolałbyś sam fotografować zamiast obrabiać cudze? – to pytanie pewnie nie raz otwierało drzwi jego pracowni.
Od lat trafiają tu artyści i amatorzy, nigdy z ulicy, zawsze z polecenia.
I dziwią się czasem, że można – tak jak Kuba Bertrand – wybrać trzecią stronę obiektywu.

Przygotowanie fotografii do druku Kuba porównuje do hi-endowego sprzętu muzycznego, którego wyzwaniem jest wiernie oddać dźwięk w jego najczystszej postaci. On to samo robi z fotografią.
Druk towarzyszy mu od zawsze – najpierw w studiu ojca, potem w zakładzie fotograficznym, a wreszcie od 2010 roku we własnej pracowni, która nosi jego nazwisko. Bo Bertrand w środowiskach twórczych to słowo-klucz. Mówisz:  Bertrand, myślisz: będzie najlepiej jak się da.
Za tą obietnicą idą konkrety.

Po pierwsze – wiedza fotograficzna. Tysiące obejrzanych fotografii, zwiedzonych wystaw malarskich, przekartkowanych albumów to bezcenne zasoby, które stale uzupełnia i z nich czerpie, pracując nad zdjęciem.

Po drugie – znajomość narzędzi. W dobie filtrów i automatycznych suwaków coraz mniej osób potrafi świadomie przetwarzać fotografię. Gruntowna znajomość narzędzi i swoboda w posługiwaniu się nimi to umiejętność, do której dochodził  ponad dekadę.  I ma.

I wreszcie trzecie, będące źródłem wszystkiego – pasja. Postprodukcja to jego żywioł. Do niego należy ostatnie muśnięcie i tu znajduje największą przyjemność.

„Bertrand to fotograf, który na co dzień nie naciska spustu migawki – mówi o nim Jarek Poliwko – jest kombinacją artysty i rzemieślnika. Ma doskonałą intuicję, ale i precyzję rękodzielnika. Jest piekielnie konkretny, zna styl każdego klienta i trafia w punkt”.

Sam Kuba śmieje się, że skrupulatność i perfekcję odziedziczył po dziadku, do którego wprowadził się, mając  szesnaście lat. Dziadek  – z zawodu architekt – pracował przy dużych inwestycjach budowalnych Olsztyna, więc zmysł widzenia i porządkowania przekazał mu w pokoleniowym spadku.

Komputer Kuby to magazyn fotografii twórców z całego regionu, ale jego produkcje podróżują po całym świecie:

„Prace drukowane w Bertrand PDF spełniają bardzo wysokie kryteria fotografii kolekcjonerskej nie tylko w Polsce, ale rownież w salonach i galeriach na całym świecie”.- wspomina Rafał Kaźmierczak –  „Wieokrotnie moje prace drukowane przez Kubę trafiały do rąk kolekcjonerów w USA i nigdy nie było najmniejszych nawet zastrzeżeń”.

 

Do jego pracowni można przyjść, usiąść, wspólnie poszukać istoty dzieła. Można też obejrzeć dziesiątki papierów fotograficznych, aby zobaczyć, że między powszechnie znanym błyskiem a matem rozciąga się cały wachlarz fascynujących niuansów. Tu nie ma taśmy, pośpiechu, produkcji na sztukę.

Bo Kuba w obróbce fotografii nie lubi drogi na skróty – ona wyłącza z myślenia.
Podobnie miewa  z marzeniami – czeka aż dojrzeją.
Dlatego motocykl, o którym marzył całe życie, kupił grubo po trzydziestce.  Ale każdego miesiąca robi nim kilka tysięcy kilometrów. Można więc przypuszczać, że i w życiu prywatnym raczej dróg nie skraca.

 

Aga Kacprzyk, Słowo Daję

fotografia pochodzi z profilu FB Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia Fotograficznego „Blur”