Pomost lubi pływać

Z pobytu w Holandii przywieźli oszczędności. Pięć lat pracy zagranicą wystarczyłoby na kupno działki. Ale co lepiej mieć: działkę czy dom? Oni wybrali dom bez działki. I lada moment postawią go  na… wodzie. A na razie budują pomosty – takie, na których latem może się toczyć całe życie.

 

Ich osobisty, prywatny pomost kołysze się na jeziorze Pauzeńskim w Ostródzie. Kiedy Anita siada na nim z kubkiem porannej kawy – naprzeciwko widzi inny pomost, na którym ktoś – tak jak ona – odpoczywa, rozkoszuje się wiosenną pogodą albo moczy stopy w wodzie. Pomost po drugiej stronie jeziora to również ich dzieło. Lada dzień Jan – mąż Anity i współwłaściciel firmy Eurofloat zwoduje kolejny, na którym ktoś będzie się relaksował: może wędkował albo opalał, skakał do wody lub urządzał imprezy.
Lepiej pływać niż stać
Pomysł na pływające pomosty zrodził się przypadkiem. Anita i Jan przyjechali z Holandii z wizją, aby budować houseboaty. Ale nie prymitywne budki na tratwach, lecz prawdziwe kawalerki na 50 metrowych platformach. I właśnie testując kadłub prototypu, znaleźli pierwszego klienta, który chciał kupić nie dom, lecz pływającą platformę – doskonałą alternatywę dla tradycyjnego pomostu. Chcąc sprawdzić potencjał takiego produktu, wrzucili ofertę na olx i dzień później telefon grzał się do czerwoności.
– Pływający pomost to świetna alternatywa dla tradycyjnej konstrukcji – tłumaczy Jan. – Po pierwsze w wielu jeziorach ciężko jest wbijać konstrukcje ze względu na dno. Po drugie tzw. wolna burta pomostu, czyli odległość pomostu od lustra wody zawsze jest taka sama i nie ma ryzyka, że wiosną znajdzie się pod powierzchnią, a latem nie dosięgniemy do wody stopami. Po trzecie bardzo delikatne kołysanie sprawia, że pomost staje się częścią wody. Pozwala nam się do niej zbliżyć, mocniej zanurzyć w naturze.

Pływająca panna młoda
Woda od urodzenia jest żywiołem Anity i Jana. Oboje wychowali się w Ostródzie –  mieście kilku jezior.  Pływają wpław, żeglują, surfują, więc nie dziwne, że na jednej ze ślubnych fotografii Anita pędzi skuterem w ślubnej sukni, holując na kole Jana w garniturze. Nie zdumiewa również ich biznesowy wybór – robią to, co kochają. Oboje zgodnie twierdzą, że nie oddzielają pracy od życia, bo ta robota jest ich życiem, po prostu.
– Bardzo lubię montaże – mówi Jan i nie sposób mu nie uwierzyć. – Pracujemy zwykle w pięknych okolicznościach przyrody, na świeżym powietrzu, a efekt widać praktycznie od razu, bo niezależnie od wielkości, montaż pomostu trwa jeden dzień.
Projekty pomostów zawsze dostosowane są zarówno do możliwości finansowych klienta, jak i do miejsca. Janowi, który lubi konstruować i szukać nowatorskich rozwiązań, zależy na tym, aby pomost komponował się z resztą architektury i harmonijnie współgrał z pejzażem. Dbając o spójność, decyduje się tylko na jeden gotowy detal – śruby i wkręty, cała reszta, czyli nierdzewne okucia, wszelkie łączenia, barierki, drabinki czy polery cumownicze – wytwarzane są na zamówienie, aby zachować jedną linię kolorystyczną i zgodność stylu.

Modrzew nie boi się wody
Równie istotne przy budowaniu pomostów są parametry techniczne.
Najlepszą konstrukcję buduje się z aluminium, które przewyższa powszechną wszędzie stal parametrami sztywności, co potem przekłada się na komfort użytkowania pomostu. Również konstrukcje drewniane – pod warunkiem, że zastosuje się odpowiednią klasę drewna, świetnie się sprawdzają. Na wierzch oczywiście deski – najlepiej z modrzewia syberyjskiego, który jest drewnem gęstym, o pięknym rysunku i bardzo niskiej podatności na degradację wodną.

– Wiele osób marzy o domku nad jeziorem, a niewiele wie, że można mieć pomost, nie posiadając działki. Wody są otwarte dla każdego – tłumaczy Jan, zaś Anita dodaje:
– A my pomagamy w załatwieniu wszystkich formalności, które naprawdę są proste.

Pomost to relaks, rozrywka i rekreacja
Gdyby zaznaczyć wszystkie pomosty Eurofloat na mapie Polski – cały nasz kraj usłany byłby kropkami. Oglądając zdjęcia z realizacji, widzę znacznie więcej niż molo. To przystań dla jednostek pływających, granica kąpieliska, miejsce biesiadne, a wieczorem świetny parkiet do tańca.
Bo pomost nie musi sprowadzać się do zakotwiczonej platformy. Może być również portem z odbijaczami i polerami cumowniczymi, wyposażonym w system oświetlenia, zadaszenie, stanowisko do czyszczenia ryb – dla wędkarzy, a na jeziorach ze strefą ciszy – w stacje ładowania akumulatorów.
– Gdyby zamarzył mi się pomost, ile muszę czekać? – pytam na koniec.
– Proste realizacje to dwa tygodnie, skomplikowane do sześciu.
– Chyba, że odezwiesz się tuż przed majówką – śmieje się Anita. – Polacy przed majówką budzą się zimowego snu i każdy ma wizję długiego weekendu na nowym pomoście.
– Choć w tym roku dzień po Nowym Roku zadzwoniło do nas pięciu klientów – dodaje Jan. – I świetnie – bo zima, szczególnie, gdy jezioro jest skute lodem, bardzo sprzyja montażom.

Aga Kacprzyk, Słowo Daję,
tekst ukazał się w magazynie Made In Warmia&Mazury