SŁOWA DOBRZE OPRAWIONE

Wyobraź sobie jedwabiście czerwony mak kołyszący się w złotawych łanach zboża.
Jaki jest? Jak się tam czuje?
Zdarzają się ludzie tacy jak ten mak. Osobni. Oni mają nieco trudniej w pierwszej połowie życia, bo nie mieszczą się w żadnym schemacie. Lecz kiedy wreszcie przetrą oczy, nagle dostrzegają, że ta osobność czyni ich wyjątkowymi.

Swoją przygodę z pędzlem i kredkami zaczynała jako dziecko w Pałacu Młodzieży w Gdańsku – to była jej magiczna enklawa, do której uciekała od codzienności. Tworzenie dawało jej poczucie wolności – tutaj mogła być sobą.
Ale samo malowanie nie wyczerpywało jej apetytu. Chciała połączyć plastyczną ekspresję wyobraźni z zupełnie inną fascynacją: tworzeniem strukturalnym i przestrzennym.
Pytanie, jak?
Pierwszym pomysłem była architektura wnętrz najpierw w Gdańsku, a potem w Poznaniu, ale po raz kolejny ramy okazały się za wąskie.
Wnętrza zamieniła na obrazy – poznańską ASP, którą ukończyła dyplomem w dwóch zakresach: malarstwa i ilustracji. W trakcie studiów była laureatką konkursu na stypendium w Wyższej Szkole Sztuk Pięknych w Bratysławie, a po studiach wyjechała na staż w Sewilli w ramach programu Leonardo da Vinci.
Poszerzała horyzonty, uczyła się od najlepszych, a jednak intuicja podpowiadała jej, że nieodkryte wciąż gdzieś jeszcze czeka.
To, co kocha najbardziej, odnalazła wreszcie między wierszami. Bo taka jest. Niedosłowna, trochę nieuchwytna, a jednocześnie osadzona w konkrecie, między pierwszą a ostatnią stroną… książki, oczywiście. I właśnie książka okazała się tym kwiatem paproci, którego szukała przez wiele lat. Tworzenie książki pozwala jej puścić wodze nieskrępowanej fantazji, ale też wymaga pracy projektowej i podporządkowania się określonej strukturze.
Dziś Ola śmieje się, że mogłaby mieszkać w księgarni, a pracować w drukarni.
Projektowanie, skład, łamanie, ilustracje i wszystko, co składa się na proces stwarzania dzieła, łącznie z zapachem papieru i odgłosem pracującej drukarki, to jej żywioł. Czy może być coś przyjemniejszego niż uczestniczyć w narodzinach książki? Dla niej nie.
Dlatego, jeśli nie odpowie na zadane pytanie, albo założy dzieciom koszulkę na lewą stronę, możecie być pewni, że właśnie myśli o książce, która się rodzi.
Bo Ola, wciąż jest tą samą Olą, która od dziecka wymykała się sztancy.
Z jedną różnicą – ona już wie, że to, co najcenniejsze, znajduje się poza.
– Dojrzałam do tego, aby nie próbować trafiać w gust wszystkich, bo to droga donikąd. – mówi i zaraz dodaje:
– Uwielbiam takie spotkania, w których moje widzenie świata zostaje poszerzone o widzenie świata klienta. Wtedy oboje wychodzimy z tego spotkania bogatsi, a owocem tego jest piękna książka.

wszystkie teksty na stronie www.olika.pl